Na wielu bogach czytałam o zmaganiach z wagą . Kibicuję , a jakże . Sama poszłam inną drogą , wykupiłam turnus rehabilitacyjny . Ruch , zabiegi, dieta. I spokojnie sobie czekam na termin wyjazdu. Z dietą się nie mierzyłam bo styczeń dość imprezowy u mnie jest . Wagę mam sporą bo trzycyfrową . Szperając po blogach trafiłam do Mojej kawiarenki .Zaraz po tym Anpar otworzyła wagowego bloga i poddałam się :) . Wcześniej nie pisałam , bo znając siebie to ja potrafię być zdyscyplinowana cały dzień a wieczorem cały wysiłek zniweczyć czekoladą lub innym rarytasem . Od poniedziałku jem z głową i czekam na efekty. Wybrałam dla siebie dietę Montignac . Kiedyś już przetestowałam i umiem w/g tych zasad gotować . W miarę łatwo przygotować też posiłki do pracy .
O zasadach jutro , dziś kilka fotek z obiadu :)
Na dziś i jutro ( bo sporo zostało) było lasagne .

Ponieważ monti nie pozwala w jednej potrawie łączyć dwóch źródeł energii lazania jest posiłkiem tłuszczowym . Zamiast makaronu używam zblanszowanego i pociętego w cienkie plastry selera. Do środka por,pieczarki , mięso mielone (nie za dużo) i pomidory .

Połączone i lekko podsmażone na łyzce oliwy skladniki .

Gotowe do włożenia do piekarnika posypane odrobiną startego żółtego sera.

Upieczone

I zjedzone .
Przy okazji odkryłam ,ze etapy przygotowania fotografuje się jeszcze trudniej niż dziergadła ,a fotograf jaki ze mnie jest to wszyscy wiedzą.
Przepis na lazanię pochodzi z Forum Zuzla .