Ha! Nie jest to moje postanowienie Noworoczne ,ani żadne inne. Samo wyszło.
Na wielu bogach czytałam o zmaganiach z wagą . Kibicuję , a jakże . Sama poszłam inną drogą , wykupiłam turnus rehabilitacyjny . Ruch , zabiegi, dieta. I spokojnie sobie czekam na termin wyjazdu. Z dietą się nie mierzyłam bo styczeń dość imprezowy u mnie jest . Wagę mam sporą bo trzycyfrową . Szperając po blogach trafiłam do Mojej kawiarenki .Zaraz po tym Anpar otworzyła wagowego bloga i poddałam się :) . Wcześniej nie pisałam , bo znając siebie to ja potrafię być zdyscyplinowana cały dzień a wieczorem cały wysiłek zniweczyć czekoladą lub innym rarytasem . Od poniedziałku jem z głową i czekam na efekty. Wybrałam dla siebie dietę Montignac . Kiedyś już przetestowałam i umiem w/g tych zasad gotować . W miarę łatwo przygotować też posiłki do pracy .
O zasadach jutro , dziś kilka fotek z obiadu :)
Na dziś i jutro ( bo sporo zostało) było lasagne .
Ponieważ monti nie pozwala w jednej potrawie łączyć dwóch źródeł energii lazania jest posiłkiem tłuszczowym . Zamiast makaronu używam zblanszowanego i pociętego w cienkie plastry selera. Do środka por,pieczarki , mięso mielone (nie za dużo) i pomidory .
Połączone i lekko podsmażone na łyzce oliwy skladniki .
Gotowe do włożenia do piekarnika posypane odrobiną startego żółtego sera.
Upieczone
I zjedzone .
Przy okazji odkryłam ,ze etapy przygotowania fotografuje się jeszcze trudniej niż dziergadła ,a fotograf jaki ze mnie jest to wszyscy wiedzą.
Przepis na lazanię pochodzi z Forum Zuzla .
środa, 19 stycznia 2011
środa, 12 stycznia 2011
Mały pyskacz
Moja młodsza jak na pięciolatkę przystało dużo mówi. Do łez bawi mnie jej logika chociaż nie zawsze mogę jej powiedzieć co mnie tak ubawiło .
Wczoraj po pracy biegiem do przedszkola na jasełka, potem do domu, zrobiłam obiad, ubrałam małą poleciałyśmy na zajęcia plastyczne, w drodze do domu zakupy , w każdej ręce torba , wiadomo .....
-A jak przyjdziemy do domu to będziemy szyły sukienkę dla lalki i zrobimy domek i będziemy jeszcze ...........
-Nie dam rady , ja nie jestem taka siłaczka ja ty
-No, bo ty to jesteś ciężaczka
Później po ogarnięciu obowiązków domowych , kiedy wszystko uprane, naprasowane , pomyte , dziecko tez, wstawiłam malej ciepłą kolację . Usiadłam i zaniemogłam
- Nie mam siły wstać
Wstaję i człapię do kuchni żeby nakarmić .Za mną drobi Michasia
-Siły to ty jeszcze masz , tobie się tylko wstać nie chciało :)
Żeby było wiadomo kogo cytuję fotka z grudniowej biesiady
Wczoraj po pracy biegiem do przedszkola na jasełka, potem do domu, zrobiłam obiad, ubrałam małą poleciałyśmy na zajęcia plastyczne, w drodze do domu zakupy , w każdej ręce torba , wiadomo .....
-A jak przyjdziemy do domu to będziemy szyły sukienkę dla lalki i zrobimy domek i będziemy jeszcze ...........
-Nie dam rady , ja nie jestem taka siłaczka ja ty
-No, bo ty to jesteś ciężaczka
Później po ogarnięciu obowiązków domowych , kiedy wszystko uprane, naprasowane , pomyte , dziecko tez, wstawiłam malej ciepłą kolację . Usiadłam i zaniemogłam
- Nie mam siły wstać
Wstaję i człapię do kuchni żeby nakarmić .Za mną drobi Michasia
-Siły to ty jeszcze masz , tobie się tylko wstać nie chciało :)
Żeby było wiadomo kogo cytuję fotka z grudniowej biesiady
piątek, 7 stycznia 2011
O wszystkim
Na kilku blogach czytałam , że pokazywanie czegokolwiek przed ukończeniem pracy przynosi pecha .Zaczynam wierzyć . Próbka , którą pokazałam , juz przerobiona , ale ...No właśnie , coś mnie zaćmiło . W zamierzeniu miałam robić dla Ani .Rozmiar
36 w porywach do 38 . Bez zastanowienia narzuciłam ilość oczek jaką nabieram na siebie . I tak sobie szczęśliwie robię . Zaskoczyłam jak zrobiłam tył . Trudno . będę miała nieplanowany sweter . Nie potrafię sobie wyobrazić jak ja będę wyglądała w modelu , który uznałam jako dobry tylko dla szczuplej osoby . Skończę to się dowiem .
Przełom roku to u mnie czas kulinarnie napięty. Ledwie się człowiek otrząśnie po świętach i Nowym Roku , Ania ma urodziny . Upiekłam tort i sernik .
Musiałam się dobrze zorganizować bo w weekend mam zajęcia ze specjalizacji i przyjeżdżam do domu razem z gośćmi. Tort przeważnie piekę ten sam . Pracochłonny , ale ten smak , palce lizać . Lubię jego kolory i krem lekki czekoladowy .Dekorować nie potrafię , a raczej nie wiem czy potrafię , nie próbowałam .
W tym roku gości uraczyłam barszczykiem takim jak robię na wigilię i pasztecikami z mięsem . Później chili i jakaś zimna płyta .Mam świetny przepis na barszcz . zawsze wychodzi nawet mało wprawna gospodyni może zabłysnąć i nie traci koloru :). Jeżeli ktoś jest zainteresowany to służę .
O dobre samopoczucie zadbało wino gronowe . Pierwsze wyprodukowane przeze mnie. Jubilatce zaśpiewał z netu Jacek Lech i już wiadomo jaka okrągłą rocznicę świętowaliśmy ;)
A potem szybko się wyspać bo w niedzielę znowu specjalizacja ,a w poniedziałek do pracy i tak w kolo Macieju .Pozdrawiam
36 w porywach do 38 . Bez zastanowienia narzuciłam ilość oczek jaką nabieram na siebie . I tak sobie szczęśliwie robię . Zaskoczyłam jak zrobiłam tył . Trudno . będę miała nieplanowany sweter . Nie potrafię sobie wyobrazić jak ja będę wyglądała w modelu , który uznałam jako dobry tylko dla szczuplej osoby . Skończę to się dowiem .
Przełom roku to u mnie czas kulinarnie napięty. Ledwie się człowiek otrząśnie po świętach i Nowym Roku , Ania ma urodziny . Upiekłam tort i sernik .
Musiałam się dobrze zorganizować bo w weekend mam zajęcia ze specjalizacji i przyjeżdżam do domu razem z gośćmi. Tort przeważnie piekę ten sam . Pracochłonny , ale ten smak , palce lizać . Lubię jego kolory i krem lekki czekoladowy .Dekorować nie potrafię , a raczej nie wiem czy potrafię , nie próbowałam .
W tym roku gości uraczyłam barszczykiem takim jak robię na wigilię i pasztecikami z mięsem . Później chili i jakaś zimna płyta .Mam świetny przepis na barszcz . zawsze wychodzi nawet mało wprawna gospodyni może zabłysnąć i nie traci koloru :). Jeżeli ktoś jest zainteresowany to służę .
O dobre samopoczucie zadbało wino gronowe . Pierwsze wyprodukowane przeze mnie. Jubilatce zaśpiewał z netu Jacek Lech i już wiadomo jaka okrągłą rocznicę świętowaliśmy ;)
A potem szybko się wyspać bo w niedzielę znowu specjalizacja ,a w poniedziałek do pracy i tak w kolo Macieju .Pozdrawiam
sobota, 1 stycznia 2011
Poswiatecznie
Bardzo serdecznie dziękuję za wszystkie życzenia noworoczne tutaj i na maila .
Końcówka roku minęła i chwała jej za to , ze minęła pod znakiem remontu. Wszystkie rzeczy upychałam w wory i kartony .Cale dnie spędzałam na szorowaniu , sortowaniu , wieszaniu ,wpychaniu do szaf , przestawianiu rzeczy i wprowadzaniu w naszym mieszkaniu choćby złudzenia tego , ze panuję nad wszystkim . Marzyłam , aby moje dłonie przestały być szorstkie , żeby usiąść w fotelu ulubionym i wziąść druty do reki i niespiesznie przerabiać oczka. Tuż przed świętami , kiedy już finiszowałam z robota Siaskę dopadła ospa . Trzeba było dzieckiem się zająć , nie robótkami , ale i dla mnie nastał spokojny czas i moje marzenie spełniło się .Wygrzebałam z szafy ( mam teraz dwie pokaźne szafki na zapasy włóczkowe) dawno kupiona Baśkę i wrzuciłam na druty okładkowy model z 1/2011 Swetrów . Na razie to mi idzie jak przysłowiowa krew z nosa , zanim opanowałam pamięciowo wzór wkradł się błąd i spory kawal idzie do prucia . Nie poddaje się i traktuje to jako dużą próbkę . Ściągacz da się wykorzystać , nie jest źle .
Chyba nie wspominałam nigdy o mężowskim hobby . Otóż moje mężowziecie hoduje storczyki . Z sukcesem można by rzec . To jest gatunek , który rośnie w wazonie zupełnie bez ziemi , tylko się go zrasza . . Już powoli przekwita , ale nadal jest piękna . Na oknie obrzucone pękami stoi chyba z 10 dorodnych okazów . Na szczęście dobrze zniosły remontowy pyl i wariacje pogodowe . Pod koniec stycznia cale okno powinno stanąć w kwiatach .Wygląda to dość ciekawie, gdy na parapecie leży poducha śniegu a z niego wyrasta istne szaleństwo kwiatów i kolorów .
Ach i jeszcze jego cudownie pachnące hiacynty . Odrobina wiosny w środku zimy.
Końcówka roku minęła i chwała jej za to , ze minęła pod znakiem remontu. Wszystkie rzeczy upychałam w wory i kartony .Cale dnie spędzałam na szorowaniu , sortowaniu , wieszaniu ,wpychaniu do szaf , przestawianiu rzeczy i wprowadzaniu w naszym mieszkaniu choćby złudzenia tego , ze panuję nad wszystkim . Marzyłam , aby moje dłonie przestały być szorstkie , żeby usiąść w fotelu ulubionym i wziąść druty do reki i niespiesznie przerabiać oczka. Tuż przed świętami , kiedy już finiszowałam z robota Siaskę dopadła ospa . Trzeba było dzieckiem się zająć , nie robótkami , ale i dla mnie nastał spokojny czas i moje marzenie spełniło się .Wygrzebałam z szafy ( mam teraz dwie pokaźne szafki na zapasy włóczkowe) dawno kupiona Baśkę i wrzuciłam na druty okładkowy model z 1/2011 Swetrów . Na razie to mi idzie jak przysłowiowa krew z nosa , zanim opanowałam pamięciowo wzór wkradł się błąd i spory kawal idzie do prucia . Nie poddaje się i traktuje to jako dużą próbkę . Ściągacz da się wykorzystać , nie jest źle .
Chyba nie wspominałam nigdy o mężowskim hobby . Otóż moje mężowziecie hoduje storczyki . Z sukcesem można by rzec . To jest gatunek , który rośnie w wazonie zupełnie bez ziemi , tylko się go zrasza . . Już powoli przekwita , ale nadal jest piękna . Na oknie obrzucone pękami stoi chyba z 10 dorodnych okazów . Na szczęście dobrze zniosły remontowy pyl i wariacje pogodowe . Pod koniec stycznia cale okno powinno stanąć w kwiatach .Wygląda to dość ciekawie, gdy na parapecie leży poducha śniegu a z niego wyrasta istne szaleństwo kwiatów i kolorów .
Ach i jeszcze jego cudownie pachnące hiacynty . Odrobina wiosny w środku zimy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Dziękuję za wizytę i za każde pozostawione słowo